Spacerujemy
brzegiem morza i milczymy. Widzę, ze Richard chce się o coś zapytać, ale się
boi. I słusznie. W końcu przeszłość to dla niego temat tabu, a wspomnienia mogą
go tylko niepotrzebnie zdekoncentrować.
Też chcę
coś powiedzieć, ale nie wiem co. Niewypowiedziane słowa tańczą wokół naszych
głów i drwią z naszego braku odwagi. Cisza z każdą sekundą staje się coraz
bardziej męcząca.
- Możesz
mi powiedzieć – Richard zatrzymuje się w pół kroku i patrzy na mnie twardo
swoimi ciemnobrązowymi, niegdyś ciepłymi oczami – co to wszystko ma znaczyć?
Wzruszam
ramionami, leniwie odgarniając z nad twarzy kosmyk włosów.
- Ale co?
– pytam niewinnie, siadając na rozgrzanym piasku. Freitag siada obok mnie; jego
wzrok prześlizguje się po jachtach delikatnie kołyszących się na morzu.
-
Dlaczego się pojawiłaś? Dlaczego z Freundem? I o co chodzi z tym naprawianiem
skrzydeł? – Chłopak zasypuje mnie pytaniami, a ja milczę. Mojej metafory ze
skrzydłami na pewno mu nie wytłumaczę, nie zasłużył na to. Zresztą i tak by nie
zrozumiał. A jeśli chodzi o resztę pytań… Muszę kłamać. Prawda tylko zepsuje
cały mój misterny plan.
-
Wakacje, Richard, wakacje – uśmiecham się drwiąco, przenosząc wzrok na jego
profil. Zmienił się. I to bardzo. Wymężniał, wypiękniał. Ale czy wydoroślał?
- Nadal
nie rozumiem – mówi i odwraca głowę w moja stronę; spotkanie naszych spojrzeń
jest jak prąd paraliżujący mięśnie. Nawet już nie umiemy patrzyć się na siebie
jak kiedyś.
- Severin
coś mi obiecał – wyrzucam z siebie cicho i wstaję z piasku. Freitag znowu idzie
w moje ślady i staje obok mnie. Jego spojrzenie przeszywa mnie na wylot.
- Jedno
pytanie – chłopak waha się. Lęk i obawa mieszają w jego sercu. – Czy ty i
Freund… Czy jesteście razem?
Mam
ochotę wybuchnąć głośnym śmiechem. Większego absurdu wymyślić by nie mógł.
Powoli
kręcę głową, wiedząc że moja powaga robi na Richardzie duże wrażenie.
Taa,
kiedyś nie umiałam przestać się śmiać, a teraz?
Chodząca powaga, prze państwa. Widzisz, co robią z ludźmi połamane
skrzydła, rany zadane przez najbliższych przyjaciół?
- Nie –
szepczę, pocierając dłońmi nagie ramiona. To będzie chłodna noc, myślę w
międzyczasie.
- To
dobrze – Freitag oddycha z ulgą. Jego spojrzenie jest nieprzeniknione.
Uśmiecham
się smutno i wracamy do ośrodka.
***
Siedzimy
z Severinem na stołówce, trzymając w dłoniach kubki pełne mocnej kawy. Jest
wcześnie, cały ośrodek jeszcze śpi. Opatulam się szczelniej bluzą i biorę duży
łyk kawy. Zimno, wciąż jest mi zimno. Nie wiem, czy ma to związek z Richardem,
ale zimno pojawiło się wraz z powrotem jego chłodu.
- I co?
Pogadaliście? – pyta Severin. Dobrze wiem, że chciałby pominąć ten temat i
pójść dalej, ale umowa to umowa. Chcąc, nie chcąc spletliśmy nasze problemy i
staliśmy się poniekąd przyjaciółmi. Łączy nas cel, podobny, ale jakże inny.
Oboje chcemy trafić do serc bliskich nam osób.
- Trochę
– przyznaje niechętnie. – Boi się rozmawiać o przeszłości.
- Pewnie
się wstydzi tego, co ci zrobił.
-
Możliwe.
Nie, to
nie wstyd. To tylko wyrzuty sumienia. Pomęczą przez chwilę, dwie i umilkną.
Richard albo będzie je próbować zagłuszyć, albo po prostu je zignoruje.
- Nie
przeprosił. – Sev bardziej stwierdza niż pyta. Kiwam w zamyśleniu głową,
jednocześnie parząc sobie język gorzką kawą. Freund uśmiecha się kącikami ust,
bez krzty radości. – Cały Richie. Przepraszanie jest dla niego prawdziwą
męczarnią.
- Miał
tak od dziecka. – Uśmiecham się do wspomnień. – Przepraszał tylko, gdy zaszła
taka konieczność. Czytaj surowa mina taty i obawa przed szlabanem na konsolę.
Freund
śmieje się cicho. Ma naprawdę ładny śmiech, taki lekki i delikatny, zupełnie
nieniemiecki. Oczy też ma ładne. Niebieskie i czyste, niczym letnie niebo. Ale
nie na mnie powinny robić wrażenie, o nie.
- A jak
tam Ilse? – Odzywam się po jakimś czasie. Oczy Freunda zaczynają promienieć.
Ach, ta
miłość.
- Wciąż
ten sam etap. – Sev krzywi się nieco. – Kiedy zaczniesz działać?
Wzdycham
lekko i gapię się na przeciwległą ścianę; beżowa farba w kilku miejscach
odprysła.
- Muszę
najpierw się z nią bliżej poznać. Daj mi trochę czasu, a wszystko się ułoży.
- Wiem. –
Freund uśmiecha się szeroko. – Ty z powrotem odzyskasz swojego starego
Richarda, a ja zdobędę Ilsę.
- Jeśli
Andreas ci głowy nie oberwie. – Śmieję się z dziwną lekkością w głosie.
Naprawdę dobrze jest mi w towarzystwie Severin.
- No tak…
Już zapomniałem, jaki z niego opiekuńczy braciszek bywa. – Freund wzdycha
głęboko, nie przestając się uśmiechać.
Z Ilsą
będą naprawdę dobraną parą, myślę.
- Co to
za poranne randeczki? – zza naszych pleców dobiega nas zaspany głos Wanka.
Chłopak idzie powoli, ciągnąć za sobą Andreę, swoją dziewczynę. Siadają obok
nas. Andreas wyrywa Freundowi kubek i łapczywie kończy jego kawę.
- Mniam,
kawunia. Tego właśnie było mi potrzeba.
- Idiota
– kwituje Sev, robiąc minę obrażonego dziecka.
- Reszta
jeszcze śpi? – pytam, wpatrując się w swój opróżniony do połowy kubek.
Andreas
kiwa delikatnie głową, opierając się o ramię swojego chłopaka. Ładnie razem
wyglądają. Szczęśliwie.
- Plany
na dzisiaj? – Wank zaczyna głaskać brunetkę po jej rozczochranych włosach.
Uh, za
słodko.
- Warmenünde,
oczywiście. – Freund uśmiecha się szeroko, a ja wiem, że mimo wszystko to
będzie trudny dzień.
________________________________
psuję opowiadanie. jest dziwne, a będzie jeszcze bardziej dziwne.
Dziwne to, ale dopiero teraz tu jestem. I znów nie robię tego co powinnam, tylko czytam ;)
OdpowiedzUsuń