piątek, 2 listopada 2012

jeden: nieprzeszłość



Spacerujemy brzegiem morza i milczymy. Widzę, ze Richard chce się o coś zapytać, ale się boi. I słusznie. W końcu przeszłość to dla niego temat tabu, a wspomnienia mogą go tylko niepotrzebnie zdekoncentrować.
Też chcę coś powiedzieć, ale nie wiem co. Niewypowiedziane słowa tańczą wokół naszych głów i drwią z naszego braku odwagi. Cisza z każdą sekundą staje się coraz bardziej męcząca.
- Możesz mi powiedzieć – Richard zatrzymuje się w pół kroku i patrzy na mnie twardo swoimi ciemnobrązowymi, niegdyś ciepłymi oczami – co to wszystko ma znaczyć?
Wzruszam ramionami, leniwie odgarniając z nad twarzy kosmyk włosów.
- Ale co? – pytam niewinnie, siadając na rozgrzanym piasku. Freitag siada obok mnie; jego wzrok prześlizguje się po jachtach delikatnie kołyszących się na morzu.
- Dlaczego się pojawiłaś? Dlaczego z Freundem? I o co chodzi z tym naprawianiem skrzydeł? – Chłopak zasypuje mnie pytaniami, a ja milczę. Mojej metafory ze skrzydłami na pewno mu nie wytłumaczę, nie zasłużył na to. Zresztą i tak by nie zrozumiał. A jeśli chodzi o resztę pytań… Muszę kłamać. Prawda tylko zepsuje cały mój misterny plan.
- Wakacje, Richard, wakacje – uśmiecham się drwiąco, przenosząc wzrok na jego profil. Zmienił się. I to bardzo. Wymężniał, wypiękniał. Ale czy wydoroślał?
- Nadal nie rozumiem – mówi i odwraca głowę w moja stronę; spotkanie naszych spojrzeń jest jak prąd paraliżujący mięśnie. Nawet już nie umiemy patrzyć się na siebie jak kiedyś.
- Severin coś mi obiecał – wyrzucam z siebie cicho i wstaję z piasku. Freitag znowu idzie w moje ślady i staje obok mnie. Jego spojrzenie przeszywa mnie na wylot.
- Jedno pytanie – chłopak waha się. Lęk i obawa mieszają w jego sercu. – Czy ty i Freund… Czy jesteście razem?
Mam ochotę wybuchnąć głośnym śmiechem. Większego absurdu wymyślić by nie mógł.
Powoli kręcę głową, wiedząc że moja powaga robi na Richardzie duże wrażenie.
Taa, kiedyś nie umiałam przestać się śmiać, a teraz?  Chodząca powaga, prze państwa. Widzisz, co robią z ludźmi połamane skrzydła, rany zadane przez najbliższych przyjaciół?
- Nie – szepczę, pocierając dłońmi nagie ramiona. To będzie chłodna noc, myślę w międzyczasie.
- To dobrze – Freitag oddycha z ulgą. Jego spojrzenie jest nieprzeniknione.
Uśmiecham się smutno i wracamy do ośrodka.

***
Siedzimy z Severinem na stołówce, trzymając w dłoniach kubki pełne mocnej kawy. Jest wcześnie, cały ośrodek jeszcze śpi. Opatulam się szczelniej bluzą i biorę duży łyk kawy. Zimno, wciąż jest mi zimno. Nie wiem, czy ma to związek z Richardem, ale zimno pojawiło się wraz z powrotem jego chłodu.
- I co? Pogadaliście? – pyta Severin. Dobrze wiem, że chciałby pominąć ten temat i pójść dalej, ale umowa to umowa. Chcąc, nie chcąc spletliśmy nasze problemy i staliśmy się poniekąd przyjaciółmi. Łączy nas cel, podobny, ale jakże inny. Oboje chcemy trafić do serc bliskich nam osób.
- Trochę – przyznaje niechętnie. – Boi się rozmawiać o przeszłości.
- Pewnie się wstydzi tego, co ci zrobił.
- Możliwe.
Nie, to nie wstyd. To tylko wyrzuty sumienia. Pomęczą przez chwilę, dwie i umilkną. Richard albo będzie je próbować zagłuszyć, albo po prostu je zignoruje.
- Nie przeprosił. – Sev bardziej stwierdza niż pyta. Kiwam w zamyśleniu głową, jednocześnie parząc sobie język gorzką kawą. Freund uśmiecha się kącikami ust, bez krzty radości. – Cały Richie. Przepraszanie jest dla niego prawdziwą męczarnią.
- Miał tak od dziecka. – Uśmiecham się do wspomnień. – Przepraszał tylko, gdy zaszła taka konieczność. Czytaj surowa mina taty i obawa przed szlabanem na konsolę.
Freund śmieje się cicho. Ma naprawdę ładny śmiech, taki lekki i delikatny, zupełnie nieniemiecki. Oczy też ma ładne. Niebieskie i czyste, niczym letnie niebo. Ale nie na mnie powinny robić wrażenie, o nie.
- A jak tam Ilse? – Odzywam się po jakimś czasie. Oczy Freunda zaczynają promienieć.
Ach, ta miłość.
- Wciąż ten sam etap. – Sev krzywi się nieco. – Kiedy zaczniesz działać?
Wzdycham lekko i gapię się na przeciwległą ścianę; beżowa farba w kilku miejscach odprysła.
- Muszę najpierw się z nią bliżej poznać. Daj mi trochę czasu, a wszystko się ułoży.
- Wiem. – Freund uśmiecha się szeroko. – Ty z powrotem odzyskasz swojego starego Richarda, a ja zdobędę Ilsę.
- Jeśli Andreas ci głowy nie oberwie. – Śmieję się z dziwną lekkością w głosie. Naprawdę dobrze jest mi w towarzystwie Severin.
- No tak… Już zapomniałem, jaki z niego opiekuńczy braciszek bywa. – Freund wzdycha głęboko, nie przestając się uśmiechać.
Z Ilsą będą naprawdę dobraną parą, myślę.
- Co to za poranne randeczki? – zza naszych pleców dobiega nas zaspany głos Wanka. Chłopak idzie powoli, ciągnąć za sobą Andreę, swoją dziewczynę. Siadają obok nas. Andreas wyrywa Freundowi kubek i łapczywie kończy jego kawę.
- Mniam, kawunia. Tego właśnie było mi potrzeba.
- Idiota – kwituje Sev, robiąc minę obrażonego dziecka.
- Reszta jeszcze śpi? – pytam, wpatrując się w swój opróżniony do połowy kubek.
Andreas kiwa delikatnie głową, opierając się o ramię swojego chłopaka. Ładnie razem wyglądają. Szczęśliwie.
- Plany na dzisiaj? – Wank zaczyna głaskać brunetkę po jej rozczochranych włosach.
Uh, za słodko.
- Warmenünde, oczywiście. – Freund uśmiecha się szeroko, a ja wiem, że mimo wszystko to będzie trudny dzień.
________________________________
psuję opowiadanie. jest dziwne, a będzie jeszcze bardziej dziwne.

1 komentarz:

  1. Dziwne to, ale dopiero teraz tu jestem. I znów nie robię tego co powinnam, tylko czytam ;)

    OdpowiedzUsuń