sobota, 21 września 2013

piętnaście: nikt nie obiecywał, że będzie łatwo


Czy łatwiej przeżyć coś, co już się kiedyś przeżyło?
Odpowiedź brzmi: nie. Ból jest taki sam, może nawet mocniejszy.  Do tego dochodzą kolejne rozczarowania, wyrzuty sumienia i poczucie winy.
Ale jest lżej, gdy ma się przy sobie ludzi, którzy rozumieją ciebie i twój smutek, którzy potrafią oderwać twoje myśli od nieprzyjemnych wspomnień i pytań, którzy są przy tobie nawet wtedy, gdy ich nieświadomie odpychasz.
Minęło kilkanaście tygodni, kolorowe liście ogołociły drzewa i zasłały chodniki, słońca zaczęło być jakby mniej, chłód obkuł serca, a Freitag wciąż nie daje znaku życia.
Wiem, co to znaczy, ale nadal odsuwam od siebie tą myśl. Nadzieja znika każdego dnia, przestaję wierzyć, że kiedykolwiek będę jeszcze śmiać się z Richardem. Nasza przyjaźń przechodzi do historii, wszystko, co było między nami uległo całkowitej destrukcji.
Nie umiem udawać, że nie tęsknię.
Teoretycznie mogłabym pojechać do Richarda, z łatwością udałoby mi się załatwić jego adres, ale on najwidoczniej nie chce mnie widzieć. Pewnie według niego, sprawa jest załatwiona. Bo najprościej jest po prostu uciec, zostawić opowieść bez epilogu, rzucić się w wir zajęć i zapomnieć, że gdzieś tam historia czeka na zakończenie.
Znowu. Mogłam się tego spodziewać, a nie ciągle się łudzić.
- Kochanie... - Ciepły głos Danny'iego sprawia, że odwracam się od okna i spoglądam na chłopaka. Skoczek z troską przygląda się mojej twarzy. Wystarczy, że rzuci tylko jedno spojrzenie w moją stronę, a momentalnie wie, o czym znowu myślałam. Chwilę później Queck zamyka mnie w objęciach, a ja zachłannie wdycham jego zapach, pozwalając by jego bliskość wyczyściła moją głowę z trudnych i obciążających duszę emocji.
- Wszystko jest okay. - Mówię w jego koszulę, ale brzmi to tak, jakbym bardziej zapewniała siebie niż jego.
Jest dobrze, naprawdę jest dobrze, ale czy może być dobrze, kiedy jest źle? Czy życie jest aż tak wielkim paradoksem?
- Rut.
- Potrzebuję szybkiego cięcia... Wolałabym, żeby przyjechał tutaj i powiedz mi prosto w twarz, żebym się odwaliła.
- Dla niego to też nie jest łatwe.
- Wiem.
Uśmiecham się ze zrezygnowaniem i odsuwam od Quecka. Gdyby nie on, załamałabym się totalnie. Na szczęście jest i, póki co, nigdzie się nie wybiera.
Danny wynajął mieszkanie w Monachium, teraz możemy częściej się spotykać i poznawać się nawzajem. Doceniam to. Ale na zamieszkanie z nim (Danny rzucił kilka nieobowiązujących sugestii) jest zdecydowanie za wcześnie.
Z Severinem też się widuję, często odwiedza mnie i Johannę, swoją kuzynkę, z którą wynajmuję mieszkanie. Poza tym kontakt mam jeszcze z Hedwig, a od czasu do czasu wymieniam też kilka wiadomości na fejsie z Bodmerem. Mój świat z pozoru jest w porządku, ale jeśli ktoś się bliżej przyjrzy, dostrzeże pęknięcia i rysy.
Bo nawet jeśli poskleja się rozwalonego człowieka, ślady zostaną. Na zawsze będą zdobić go blizny, będą go parzyć i przypominać o przeszłości. Przeszłość nigdy nie odpuszcza. Nigdy.
- Co będziemy robić wieczorem? - Wycieram z policzka samotną łzę i beztrosko uśmiecham się do Danny'iego.  Jest dobrze i tego się trzymajmy. Nie potrzebuję więcej katastrof w swoim życiu, muszę przestać się przejmować, cieszyć się tym co mam tu i teraz.
A mam Quecka. Kogoś, kto nie boi się moich demonów.
- A co chcesz robić?
- Może kino?
- Okay.
- Przyjdź po mnie o siódmej. Teraz lecę, bo umówiłam się z Severinem. - Zakładam kurtkę i całuję blondyna w usta. Smakuje ciepłem i miłością, wszystkim, co potrzebne jest mi do duchowej rekonwalescencji.
Z Severinem spotykam się w uroczej kawiarni, znajdującej się niedaleko Marienplatz. Zamawiam karmelowe cappuccino, a Freund espresso. Lubię przebywać w jego towarzystwie, zawsze mi lżej po rozmowie z nim.
Sev nadal przeżywa rozstanie z Ilse, ale jego serce jest już w lepszym stanie niż kilkanaście tygodni temu. Powoli się odbudowuje i na nowo uczy się ufać ludziom. Wychodzi mu to o wiele lepiej niż mi.
- Wiesz... Poznałem kogoś. Dziewczynę. - Mówi, po czym unosi do ust filiżankę.
Rzucam mu zaciekawione spojrzenie.
- Ma na imię  Aylin. Dała mi swój numer. - Kontynuuje. - Spodobała mi się.
- Zadzwoniłeś? - Pytam, uśmiechając się do niego. Jego niebieskie oczy pojaśniały, gdy zaczął mówić o Aylin.
Blondyn ucieka przede mną spojrzeniem.
- Nie wiem, czy to dobry pomysł...
- Nie dowiesz się, jeśli nie spróbujesz.
- Ale... - Sev zaczyna wyłamywać sobie palce. Jest zdenerwowany i zmieszany.
- Nie wszystkie są takie jak Ilse. - Mówię łagodnie.
Skoczek wreszcie podnosi na mnie spojrzenie. Niebo zawarte w jego oczach jest bezchmurne i błękitne; burzowe chmury powoli wycofują się z jego życia.
- Może masz rację. - Uśmiecha się niepewnie. - Ale pod jednym warunkiem: musisz przestać ciągle myśleć o Richardzie.
Wzdycham cicho, oplatając palcami swoją filiżankę. Powoli kręcę głową.
- Nie dam rady, Sev. - Jęczę cicho, czując nieprzyjemne  pieczenie pod powiekami. Emocje, które dusiłam sobie przez te wszystkie tygodnie, nagle napierają na mnie z olbrzymią siłą, chcąc wyjść na świat. Próbuję się przed nimi bronić, ale przegrywam batalię. Jestem zmęczona byciem silną, chcę płakać.
Jak na komendę, pierwsze krople spływają po moich policzkach, rozmazując tusz.
- Ciągle zastanawiam się, jak się czuje, co robi, czy nadal jest zraniony. Świadomość, że to przeze mnie jest nieszczęśliwy nie daje mi spać po nocach. Nie chciałam tego.
- To nie twoja wina. - Freund łapie mnie za dłoń. Zaciskam palce na jego ręce, zupełnie jakby Severin miałby mnie wyciągnąć na powierzchnię; wzburzona woda zalewa moje płuca, nie mogę oddychać.
- Dlaczego to wszystko musi być takie trudne?
Severin przesiada się na krzesło obok mnie i mocno mnie do siebie przytula.
- Nikt nie obiecywał, że będzie łatwo, Rut. Ale damy sobie radę, wiesz?
______________________
ok, załamka. zły rozdział :c
poza tym wciąż nie mogę ogarnąć swojego życia, moja bezproduktywność mnie dobija. i mam wątpliwości co do swojego tematu na prezentacje maturalną. może jednak powinnam go zmienić?
!@#$%^&*(Z), jeszcze pół roku i przestanę być hot 18.
depresja jesienna jest blisko.
zimnusio.
ooouch.

3 komentarze:

  1. Dobry rozdział. Bardzo dobry. Tylko bardzo za krótki. Ostatnio takie krótkie rozdziały piszesz...
    Rozpływam się Cam. Nad Twoim stylem, po raz kolejny. Pięknie. Przepięknie. Naprawdę.
    I wierzę, że Richie jednak się odezwie. Mimo wszystko. On też jej potrzebuje przecież.
    Pozdrawiam cieplutko, mimo tego koszmarnego zimna. Zimno jest dobre tylko pod koniec listopada, kiedy zwiastuje skoki zimowe.
    <33

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale się cieszę, że tutaj trafiłam i już wrzucam do aktualności, aby nic nie przegapić.
    Bardzo lubię Twoich bohaterów. Pochwalę się, że prawie od początku czułam, że Richard kocha się w Rut. Trzymam kciuki za ich przyjaźń, ale tak naprawdę to będzie bardzo ciężko im odbudować tę relację, skoro Rut nie kocha Richarda. Danny? Na początku go nie znosiłam, ale w końcu mnie do siebie przekonał. Fajną tworzą parę.
    Podumowując, świetne opowiadanie! Zapewniam, że będę tu częstym gościem ;)
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  3. Jaki zły ?! Wspaniały rozdział, na prawdę, tylko szkoda, że taki krótki :( Eh, widzę że nie tylko mi brakuje czasu na cokolwiek.
    Uwielbiam Twój styl pisania Cam, każde słowo jest tak perfekcyjnie dobrane i wszystko doskonale ze sobą współgra.
    Biedna Rut. Musi być jej strasznie ciężko po kolejnej "utracie" przyjaciela. Mimo wszystko mam nadzieję, że Freitag jeszcze się odezwie. Ciekawi mnie co będzie dalej, skoro Rut liczy tylko na przyjaźń, a Richie zdecydowanie czuje coś więcej.
    Czekam na następny rozdział :)
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń