piątek, 27 września 2013

epilog: zostaniesz?


Na połamanych skrzydłach nie da się latać.
Ale kości w końcu się zrastają, po tygodniach rehabilitacji na powrót są gotowe do pełnienia swojej roli. Znowu można latać, szybować po błękitnym niebie i nie myśleć o niczym.
Wiem, że w kolejny lot polecę sama. Ciebie już tam nie będzie. Nie będziesz czekać na mnie pod białą chmurą ani popisywać się swoimi podniebnymi akrobacjami. To, co nas łączyło zniknęło bezpowrotnie, rozsypało się w proch. I choć oboje chcemy wrócić do tego, co było wcześniej, wiemy, że jest to niemożliwe.
Jak można pożegnać się z najlepszym przyjacielem? Czy istnieją jakiekolwiek odpowiednie słowa na taką okazję?
Pukasz do moich drzwi w pewne listopadowe popołudnie. Jestem zaskoczona, zdezorientowana. Cieszę się, że mogę cię wreszcie zobaczyć, ale z drugiej strony... Strach ściska mi serce. Co jeśli jesteś posłańcem niosącym złe wieści? Co jeśli twoje odwiedziny złamią mi serce?
Wiem, że tak będzie. Twoje oczy mówią wiele.
Wpuszczam cię do mieszkania i częstuję herbatą. Ręce ci drżą, gdy podnosisz do ust kubek.  Jest między nami nieswojo i dziwnie, jeszcze gorzej niż było na początku pobytu w Rostock. Dzielą nas lata świetle, różne galaktyki. Jesteśmy dla siebie obcymi osobami, ludźmi, którzy się nie znają, choć mają ze sobą tyle wspólnego.
To boli zarówno mnie jak i ciebie.
- Rut, posłuchaj... - Zaczynasz, ale szybko przerywasz. Twoje spojrzenie błądzi po ścianach niewielkiego saloniku, by w końcu po paru, minutach utknąć na mojej twarzy. Jesteś niewyobrażalnie  smutny, przepełniony niemą rozpaczą, bólem wylewającym się z otwartej rany na sercu. Chciałabym zrobić coś, co pomogłoby ci ukoić ten żal.
- Tym razem nie chciałem uciec. - Podejmujesz szeptem. - Zasługujesz na... na słowa wyjaśnienia.
Zagryzam wargę, walcząc z chęcią odwrócenia wzroku. Tak bardzo cierpię z powodu twoich chłodnych tęczówek.
- Ja... Nie chcę tego, Rut. Źle mi z dala od ciebie, ale jest jeszcze gorzej, gdy jestem przy tobie i wiem, że nigdy nie odwzajemnisz mojego uczucia. To mnie rujnuje. Nie potrafię tak żyć, rozumiesz?
Odrętwiałe kiwam głową. Nie wiem, co mam powiedzieć. Chcę cię tylko przytulić, usłyszeć, że będzie dobrze, że wiesz, jak cofnąć się w czasie. Płaczę.
- Nie płacz.
- Nie chcę tego dla nas. - Wychrypuję.
Łapiesz mnie za dłoń. W twoich oczach na chwilę pojawia się coś na kształt dawnej iskry.
- Uwierz mi, chciałbym umieć z powrotem być twoim przyjacielem.
- Zostań przy mnie...
Uśmiechasz się smutno, po czym palcem delikatnie wycierasz moje łzy. Jest ci cholernie ciężko, wręcz chwiejesz się pod ciężarem trosk i cierpień.
- Nie mogę. Muszę skupić się na skokach, wiesz, IO niedługo. Wygram i zadedykuję ci zwycięstwo, obiecuję. - Całujesz mnie w skroń. Ten intymny gest jest pożegnaniem, czuję to i dlatego płaczę mocniej. - Dziękuję ci za wszystko, szczęściem było bycie twoim przyjacielem. Danny się teraz tobą zaopiekuję, wiem, że kocha cię równie mocno, co ja. Bądź z nim szczęśliwa. - Szepczesz mi na ucho. - Teraz muszę odejść, nigdy się już nie zobaczymy, tak będzie lepiej. Będę za tobą tęsknić, Rut.
- Zostaniesz w moim sercu. - Mówię, wręcz zgniatając ci dłoń.
Przez kilka minut patrzymy sobie w oczy, nie widząc przerażającej rzeczywistości. Przez chwilę żyjemy wspomnieniami, widzimy wszystkie wspólne lata, nasze dziecięce zabawy i uśmiechy. Znowu jesteśmy najlepszymi przyjaciółmi na zawsze, znowu rozpiera nas pełnowymiarowe szczęście. I latamy. Nasze dusze tańczą ze sobą ostatni, podniebny taniec. Jest pięknie,  jest strasznie, to tak mocno boli.
- Jesteś najlepszą przyjaciółką, jaka tylko może być. - Twój głos budzi mnie z cudownego snu. Mrugam powiekami, próbując skupić się na tym, co mnie otacza. Uśmiechasz się do mnie tak jak kiedyś, urocze dołeczki zdobią twoje policzki. Przytulasz mnie, a twój zapach przyjemnie mnie orzeźwia. Jesteśmy krok od samobójczego kroku, od kolejnego złamania serc.
Proszę, nie pozwól mi obudzić się.
- Żegnaj, Rut.
Wstajesz z sofy i kierujesz się w stronę wyjścia. Nie powstrzymuję cię, bo nie mogę; cała jestem sparaliżowana i jakby oderwana od swojego ciała. Jedynie słyszę jak nasze serca rozsypują się na tysiące kawałków.  To koniec.
Może nasze skrzydła już na zawsze straciły umiejętność latania?
Może zawsze to tylko kłamstwo.
Może to czas, by zacząć żyć inaczej?
Zatrzymujesz się przy drzwiach i jakby z wahaniem łapiesz za klamkę. Oglądasz się na mnie ostatni raz, a twoje oczy wciąż błyszczą. Widzę krew na twojej duszy.

Zostań chciałam poprosić.
Nie odchodź próbowałam krzyczeć.
Ale niemy krzyk echem odbił się od mojego wnętrza.
I odszedłeś.

A trzy miesiące później zostałeś Mistrzem Olimpijskim.
***
Bleibst du?, ich frage.
Bleib!, ich bitte.
aber du bist nicht geblieben.
__________
wiem, że niespodziewanie i wiem, że może kilka z was chce mnie zabić :)
mam taki mętlik, że nie wiem, co napisać.
po pierwsze "Widziałem ciebie" może nie jest najlepszym podkładem, ale jest dla jak kontynuacja 'Prawdziwego powietrza', piosenki, która była nieoficjalnym hymnem całego du-bleibst.
po drugie, musiałam tak zakończyć, bo życie nauczyło mnie, że ludzie przychodzą i odchodzą, że nie zawsze jest tak jak chcemy.
po trzecie kocham was tak bardzo i tak bardzo wam dziękuję, że byłyście zanim zawiesiłam, że byłyście po tym, jak wróciłam. powtórzę się, jesteście najlepsze! <3
po czwarte, codziennie jest dużo wejść, więc chciałabym orientacyjnie wiedzieć, ile osób to czytało. Zostawcie coś po sobie, ok? Choćby jedno słowo, będę wdzięczna :)
po piąte, trochę jestem dumna i trochę smutna.
a po szóste i ostatnie, zapraszam na you-stayed.blogspot.com !!! :)
Danke schön <3


Clueso - Du Bleibst


13 komentarzy:

  1. Cam, naprawdę miałam ochotę Cię porządnie opieprzyć, gdy ujrzałam na bloggerze informację o epilogu.
    Ale po przeczytaniu nie umiem tego zrobić.
    Jesteś niesamowita, Twoje blogi wzbudzają tyle emocji, są tak dojrzałe i pełne refleksji.
    Twój styl jest niesamowity, sprawia, że nie można się oderwać od rozdziału ani na chwilę.
    A ten epilog to najlepszy dowód na to, co napisałam powyżej.
    Jest tak cholernie piękny, tak doskonały, że brakuje mi słów.
    Wiesz, chciałabym napisać coś madrego, ale nie jestem w stanie.
    Dziękuję Ci za to opowiadanie, a przede wszystkim za to zakończenie.
    Nieszczęśliwe, ale prawdziwe. Boleśnie prawdziwę.
    No a teraz pędzę dodać Twojego nowego bloga do obserwowanych.
    Pozdrawiam cieplutko i zapraszam do mnie na dwójkę.
    Buziaki ;**

    OdpowiedzUsuń
  2. Literki mi się zamazują...
    Nienawidzę pożegnań.
    Cała ta historia była tak bardzo życiowa, realistyczna. Piękna, choć niewiele było tu radości. Ze świetną muzyką przy rozdziałach : ) Co ja mogę więcej dodać? Bardzo Ci dziękuję, że mogłam czytać te opowiadanie i śledzić losy bohaterów :)
    Oczywiście już melduję się na nowym blogu!
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Jejku, Cam, popłakałam się, czytając to. Cudowny epilog, przepełniony masą emocji, od których trudno będzie teraz się oderwać. Szczerze powiem, że nie sądziłam, że to się tak skończy. Myślałam że przyjaźń Rut i Richarda da się jeszcze jakoś posklejać. A nawet po cichutku liczyłam na coś więcej :) Ale życie nie zawsze jest takie kolorowe, jak się tego spodziewamy. Życie rani i bohaterowie Twojego du-bleibst są na to najprawdziwszym dowodem.
    Na prawdę pokochałam to opowiadanie i najzwyczajniej w świecie się z nim zżyłam.
    A na zakończenie chciałam Ci powiedzieć tylko jedno słowo: DZIĘKUJĘ.
    Na pewno jeszcze często będę tu wracać :)
    A teraz uciekam czytać you-stayed :) Czyżby następny bestseller ? :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Cam, jesteś cudowna.
    Tylko ty tak potrafisz uchwycić uczucia bohaterów.
    To było niesamowite. Nie tylko końcówka, ale i cała ta historia, która niestety nie zakończyła sie happy end'em. Ale ponoć takie są najlepsze.
    Dlaczego nie wszystko w życiu jest tak jak chcemy ?
    Dlaczego tak łatwo tracimy najważniejsze osoby ?
    Dlaczego życie jest takie niesprawiedliwe?
    Dziękuje Ci za to opowiadanie i wiedz że jesteś wspaniała.
    buziaczkyy :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Byłam, czytałam.Uwielbiałam to opowiadanie, uwielbiam i jeszcze długo uwielbiać będę. Dziękuję.
    VE.

    OdpowiedzUsuń
  6. Szkoda, że już koniec, bardzo. Żałuję, że nie komentowałam ale kurde, nie umiem tego robić i mimo swej zajętości czytałam czytałam czytałam !!! :) Piękne jest to opowiadanie !

    Pyza

    OdpowiedzUsuń
  7. Koniec?
    Jak to koniec?
    Jestem w szoku, bo chcałabym więcej i więcej.
    A tutaj?
    "Odeszłeś..."
    Ja sentymentalna jestem i często płaczę przy blogach.
    Ale najczęściej płaczę bo ktoś umiera.
    A tutaj.
    Richie został mistrzem olimpijskim, a Rut jest szczęśliwa z porządnym chlopakiem, który do niej pasuje.
    Ale ja ryczę.
    No to chyba już wiesz jaką masz w sobie siłę i co potrafisz robić z ludzmi, jak manipulować emocjami.
    Mogę skomentowac tylko jednym slowem: DZIĘKUJĘ<3
    I czekam na to nowe, zaraz zobacze o kim jest bo ciekawosc mnie zrzera :)
    Trzymaj sie.

    OdpowiedzUsuń
  8. Smutne, ale piękne zakończenie. Choć do końca miałam nadzieję, że tę przyjaźń da się uratować. Ale rozumiem Richarda. Mam nadzieję, że będą szczęśliwi... Ech, naprawdę do ostatniego zdania miałam nadzieję, że to nie będzie koniec.

    http://i-am-tougher-than-the-rest.blogspot.com/
    http://wszystko-byloby-inaczej.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  9. Czytałam, nie komentowałam ale czytałam.
    I kocham każde twoje opowiadanie, masz taki talent pisarski, uwielbiam go. Po przeczytaniu każdego rozdziału nie można o nim nie myśleć, siedzi w głowie i nie chce wyjść .
    No i z przyjemnością przeczytam kolejne

    OdpowiedzUsuń
  10. Witaj :)
    Czytałam cały czas, ale nigdy na bieżąco, jakoś nie miałam czasu.
    Ostatnio właśnie znalazłam odrobinę czasu i nadrobiłam kilka rozdziałów, na których wcześniej przystanęłam.
    OMG! To wszystko łamie serce, czuję się teraz tak emocjonalnie inaczej, chcę mi się płakać, i w sumie trochę łez pociekło.
    Piszesz tak niesamowicie, emocjonalnie, można to wszystko przeżyć i poczuć w swojej duszy. Można razem z Twoimi bohaterami znaleźć się w tych miejscach, w których oni byli. To piękne.
    I masz rację.
    Ludzie przychodzą, a potem odchodzą. Zaczyna się od poznania człowieka, potem jest znajomość, następnie przyjaźń, a potem się "nie znamy". Bywa.
    Życie pisze różne scenariusze.
    Pokochałam tych bohaterów.
    Z jednej strony dobrze, że ta przyjaźń się zakończyła, bo Richard ją kochał i nic nie wskazywało na to, że on przestanie albo ona pokocha jego. Pewnie byłoby ciężko to wszystko naprawić, no cóż. Życie.
    Pozdrawiam i DZIĘKUJĘ - jesteś cudowna <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czuję się zobowiązania odpisać (choć nie wiem, czy to przeczytasz ale), bo dla autorki bardzo wiele znaczy, jak ktoś pisze, że czytając jej opowiadania, można wszystko przeżyć i znaleźć się w tych miejscach, co bohaterowie. I że wgl całość jest emocjonalna.
      Dziękuję! <3

      Usuń
  11. To opowiadanie było cudowne, wracam do blogów po roku przerwy i muszę przyznać, że nie mogłam sobie wyobrazić lepszego powrotu! Historia opisana jest tak prawdziwa, że czytając ją widziałam siebie w roli Rut. Udało Ci się mnie poruszyć, a nawet doprowadziłaś mnie do płaczu, za co bardzo dziękuję!

    OdpowiedzUsuń
  12. Hej :))) Nominowałam Cię do Liebster Awards:
    http://king-in-the-mirror.blogspot.com/2015/06/liebster-award.html
    Pozdrawiam :D

    OdpowiedzUsuń